Agnieszka Kuśnierz, Co-owner & Sales Director Affect: Cosmoprof zawsze ma swój urok – to wydarzenie, które wyznacza rytm branży i tworzy przestrzeń do spotkań, jakich nie zastąpi żadna wideokonferencja. W tym roku jednak dało się odczuć pewien niedosyt. Ruch był mniejszy niż w latach świetności, a szczególnie brakowało odwiedzających z Bliskiego Wschodu, którzy dawniej byli bardzo aktywni. To, co nas najbardziej zawiodło, to kwestie logistyczne – brak komunikacji miejskiej, taksówek, długie oczekiwanie… Ale targi to nie tylko hala wystawowa – to cały ekosystem spotkań, emocji i energii. Tego nadal nie brakowało.
Zdecydowanie najbardziej cieszą nas spontaniczne spotkania z naszymi stałymi klientami i dystrybutorami – wiele z tych rozmów miało bardzo przyjacielski charakter i przypomniało, że kosmetyka to nie tylko biznes, ale także relacje. Dodatkowo, możliwość spotkania się na żywo z zaprzyjaźnionymi firmami z branży zawsze dodaje pozytywnej energii. Znajome twarze, szybkie spojrzenia, spontaniczne „miło Was widzieć!”. Te chwile przypominają, że Cosmoprof to nie tylko miejsce prezentacji oferty marki, ale przede wszystkim przestrzeń budowania relacji – tych biznesowych i tych bardziej osobistych. I to właśnie one sprawiają, że z targów wracamy nie tylko zmęczone, ale też naładowane pozytywną energią.
Targi wciąż mają swój urok – to moment, kiedy cała branża spotyka się w jednym miejscu
i przez kilka dni żyje tylko kosmetykami. Inspiracje są obecne, ale trzeba ich szukać głębiej. Rynek dojrzał, wiele marek wygląda podobnie, dużo powtórzeń, coraz mniej ryzyka. Targi
w Dubaju pod tym względem są bardziej spektakularne – tam widać odwagę i wizję. Z kolei store checki to zupełnie inne narzędzie – bardziej analityczne, praktyczne, bezpośrednio powiązane z konsumentem. To właśnie w drogeriach i perfumeriach widać, co naprawdę działa i jak zmienia się sposób myślenia klienta.
Dlatego dziś – zamiast szukać jednej formuły na inspirację – łączymy obie. Emocje z targów
i konkret z rynku.
Nie ma jednej odpowiedzi – i to jest właśnie fascynujące. Kosmetyka kolorowa to mapa kulturowa. W Rumunii królują mocniejsze akcenty, w Skandynawii – minimalizm. Ale jeśli mielibyśmy wskazać wspólny kierunek, to z pewnością: pielęgnacja w makijażu, świadome składy, formuły wegańskie i produkty „hybrydowe” – coś więcej niż tylko make-up.
Eksport to nie tylko strategia – to pasja. Stanowi dziś około 30% naszej sprzedaży i z każdym rokiem rośnie. To niełatwa droga, ale niesamowicie rozwijająca. Każdy rynek to inna wrażliwość, estetyka, inny klient. Praca z partnerami zagranicznymi daje nam cenną perspektywę i motywację, by codziennie stawiać sobie poprzeczkę wyżej.
Obecnie jesteśmy obecni w 15 krajach na świecie – zarówno w Europie, jak i poza nią. Z satysfakcją obserwujemy, jak nasze produkty odnajdują się na bardzo różnych rynkach i w odmiennych kulturach makijażu.
Jeśli mówimy o celach to kierunek jest jasny: kraje GCC. To wymagające, ale jednocześnie niezwykle dynamiczne rynki, które cenią jakość, estetykę i innowację – wartości, które są nam bardzo bliskie. W Europie natomiast z dużą nadzieją patrzymy na rozwój marki w Rumunii.
Największym wyzwaniem w naszej codziennej pracy eksportowej jest precyzyjne planowanie zamówień – zwłaszcza przy dynamicznie rozwijającej się firmie. Z jednej strony chcemy zapewnić dostępność produktów i płynność dostaw, z drugiej – nie możemy sobie pozwolić na nadprodukcję i zalegające magazyny. To balansowanie pomiędzy prognozą a rzeczywistością rynkową wymaga doświadczenia, elastyczności i szybkiego reagowania. Każdy rynek ma swoją dynamikę, swoje sezony i swoje nawyki zakupowe – trzeba je dobrze rozumieć i uważnie analizować.
Zdecydowanie uważamy, że wsparcie sektora kosmetycznego w ekspansji zagranicznej ma sens – pod warunkiem, że odbywa się w sposób elastyczny i dostosowany do realiów danej firmy. Najbardziej skuteczne są programy, które pozwalają przedsiębiorcom samodzielnie wybierać kierunki rozwoju – zarówno pod względem obecności na targach, jak i działań promocyjnych.Każda marka ma inną strategię i grupę docelową – dla nas kluczowe są targi w Bolonii czy Dubaju, gdzie spotykamy naszych faktycznych partnerów biznesowych. Tymczasem obowiązkowy udział w wydarzeniach, które nie wpisują się w nasz profil produktowy – jak miało to miejsce w przypadku EXPO w Japonii – bywa nie tylko mało efektywny, ale też obciążający dla firm.
Chcielibyśmy, aby przyszłe programy wsparcia opierały się na większym zaufaniu do wiedzy i doświadczenia przedsiębiorców – bo to właśnie oni najlepiej wiedzą, gdzie mają szansę realnie zaistnieć.